W piątek oficjalnie zakończyłam moją "sesję" egzaminową. Nie komentuje jeszcze co i jak poszło, bo naprawdę ciężko powiedzieć, a wyniki dostanę dopiero w sierpniu (dokładnie 14 sierpnia w moją osiemnastkę ). Mam to już za sobą. Niestety, to wcale nie znaczy, że w szkole już wakacje, bo na lekcjach zaczynamy już robić materiał przyszłoroczny.
Wczoraj wybrałam się do Hastings, czyli nad morze, pisać tzw SATy. To są egzaminy, które trzeba zdać, żeby móc składać papiery do uniwersytetów w Stanach. Ja wcale jeszcze nie wiem, gdzie będę składać, ani co z tego wyjdzie, ale chciałam zobaczyć, jak takie egzaminy wyglądają, żeby mieć o czym myśleć przez wakacje. W ogóle w te wakacje będę miała mnóstwo do przemyślenia, nie wiem, jak ze wszystkim zdążę?
W każdym razie, jak już napisałam ten egzamin, to postanowiłam pochodzić trochę po Hastings, które jest bardzo przyjemnym miasteczkiem. Posiedziałam chwilę na plaży, wdrapałam się na klif- wzgórze i podziwiałam panoramę, przeszłam się po miasteczku. Zrobiłam sobie takie spokojne, wypoczynkowe popołudnie. Załapałam się także na pokazy lotnicze, bo obchodzono 70tą rocznicę lądowania w Normandii tzw "D Day". Pokazy były naprawdę super.
Postaram się póżniej zamieścić trochę zdjęć. Muszę się jeszcze przyznać, że poniesiona atmosferą zjadłam wczoraj na lunch klasyczne i słynne brytyjskie "Fish and Chips" czyli smażoną rybę z frytkami. Nawet nie myślę o kaloriach, bo przecież trzeba próbować lokalnej kuchni :)
Dzisiaj nadgoniłam zaległości w praniu i szykuję się na kolejny tydzień :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz