Dużo się dzieje i czas pędzi jak szalony…
Od czego by tu zacząć? Pod koniec października byłam z dziewczynami z mojej
szkoły w Irlandii, wizytując w Dublinie “siostrzaną” szkołę. Poznałam
fantastycznych ludzi i mieszkałam w domu, który położony był na klifie, tak że
panoramiczne okna wychodziły wprost na morze.
Zwiedziłyśmy trochę Dublin, który mnie zachwycił. Muszę tam kiedyś
wrócić…
Potem byłam na parę dni w domu. Wspaniale
było znowu pomieszkać w moim pokoju i jeść domowe jedzenie. Ze względu na
Wszystkich Świętych spotkaliśmy się całą rodziną i mogłam porządnie “naładować
akumulatory”. No i jestem z powrotem w
Mayfield. Pracy co niemiara, stress aplikacyjny trwa, oczy bolą od komputera,
eseje piszę już chyba obiema rękami J, ale fajnie jest znowu być w naszym
międzynarodowym gronie!