Mocno już weszłam w codzienny tryb internatowego i
szkolnego życia. Obecnie tematem dominującym jest składanie aplikacji na wyższe
uczelnie i wszystkie żyjemy pod presją pisania tzw. „Personal Statement”.
Cały proces aplikacyjny w wielkiej Brytanii jest dosyć żmudny i
skomplikowany – zajmuje też parę miesięcy. Wszystko zaczyna się przedostatniej klasie liceum (Year 12), kiedy
zdaje się egzaminy stanowiące pierwszą
połowę angielskiej matury, tzw. AS (Advanced Subsidiary). Ja też borykałam się z „A-Levelsami” prawie cały maj w zeszłym roku, a wyniki
przyszły mailowo w sierpniu, w dzień moich 18-tych urodzin. Całe szczęście, że
okazały się takie, jakich oczekiwałam –
był to bardzo fajny urodzinowy prezent.
W
międzyczasie trzeba było – w wakacje – zorganizować i zaliczyć tzw. „work
experience”, czyli coś w rodzaju praktyk, dających rozeznanie co do kierunku
studiów i ewentualnego przyszłego zawodu, jaki chcemy wykonywać. Brytyjscy uczniowie mają na to więcej czasu,
ja musiałam uporać się z moimi „work experience” w dwa wakacyjne miesiące. Do tego doszło jeszcze zdawanie egzaminów z
języka angielskiego: IELTS (wymagany na uczelnie brytyjskie) oraz TOEFL (na
uczelnie amerykańskie – na wszelki wypadek). Chyba jestem więc
usprawiedliwiona, że niezbyt dużo pisałam na blogu?
Wymogiem
szkoły było, żebyśmy przyjechały we
wrześniu z gotowym „szkicem” naszego Personal Statement. Właśnie teraz
nad nim pracujemy i szlifujemy go, precyzując akapit po akapicie. Jest to list
motywacyjny, który w dużej mierze decyduje o przyjęciu na studia. Opisuje się w
nim jakie studia chce się podjąć, co
zaważyło na takim wyborze, jaką literaturę przedmiotu się czyta, jakie się ma
pasje, plany na przyszłość, czy angażowało się w jakieś organizacje, kluby,
wolontariaty w szkole i poza nią itd. Należy także opowiedzieć o przebytych
„work experience” i ich znaczeniu dla wybranego kierunku studiów– a wszystko ma
nie przekraczać 4 tys. znaków, ze spacjami włącznie! No i oczywiście, taki list
musi być jedyny w swoim rodzaju i bardzo indywidualny tak, aby skierować uwagę
rekrutujących pracowników uczelni
właśnie na nas! To jeszcze nie cała
trudność: aplikuje się do pięciu uczelni, w każdej z nich kierunki studiów
troszkę się różnią, a Personal Statement może być tylko jeden. Należy więc w
nim, bardzo dyplomatycznie, pogodzić wszystkie uczelnie i kierunki i sprawić,
żeby wszędzie pasował.
Napisanie
Personal Statement nie kończy jeszcze
procesu aplikowania. Należy jeszcze
wypełnić długą aplikację UCAS (Universities and Colleges Admissions Service), dołączyć listy z
rekomendacjami od nauczycieli, oceny z AS i wysłać całość – mniej więcej do końca
października. Potem czeka się nerwowo na oferty uczelni. Szczęściarze nie mogą
się jednak cieszyć do końca, bo przyjęcie jest uwarunkowane tym, czy osiągniemy
wymagane przez uczelnię oceny A-levels, z drugiej połowy angielskiej matury,
którą zdaje się się pod koniec ostatniej klasy (Year 13)! Warunki podane są bardzo precyzyjnie:
uczelnia wyszczególnia przedmioty i podaje wymaganą ocenę. Jak więc widać,
trzeba się jeszcze bardzo rzetelne uczyć na bieżąco!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz