Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 21 września 2014

Dla wszystkich ciekawych i zadających pytania :)

Mocno  już weszłam w codzienny tryb internatowego i szkolnego życia. Obecnie tematem dominującym jest składanie aplikacji na wyższe uczelnie i wszystkie żyjemy pod presją pisania tzw. „Personal  Statement”.  Cały proces aplikacyjny w wielkiej Brytanii jest dosyć żmudny i skomplikowany – zajmuje też parę miesięcy. Wszystko zaczyna się  przedostatniej klasie liceum (Year 12), kiedy zdaje się  egzaminy stanowiące pierwszą połowę angielskiej matury, tzw. AS (Advanced Subsidiary).  Ja też borykałam się z  „A-Levelsami”  prawie cały maj w zeszłym roku, a wyniki przyszły mailowo w sierpniu, w dzień moich 18-tych urodzin. Całe szczęście, że okazały się  takie, jakich oczekiwałam – był to bardzo fajny urodzinowy prezent.   
W międzyczasie trzeba było – w wakacje – zorganizować i zaliczyć tzw. „work experience”, czyli coś w rodzaju praktyk, dających rozeznanie co do kierunku studiów i ewentualnego przyszłego zawodu, jaki chcemy wykonywać.  Brytyjscy uczniowie mają na to więcej czasu, ja musiałam uporać się z moimi „work experience” w dwa wakacyjne miesiące.  Do tego doszło jeszcze zdawanie egzaminów z języka angielskiego: IELTS (wymagany na uczelnie brytyjskie) oraz TOEFL (na uczelnie amerykańskie – na wszelki wypadek). Chyba jestem więc usprawiedliwiona, że niezbyt dużo pisałam na blogu?
Wymogiem szkoły było, żebyśmy przyjechały we  wrześniu z gotowym „szkicem” naszego Personal Statement. Właśnie teraz nad nim pracujemy i szlifujemy go, precyzując akapit po akapicie. Jest to list motywacyjny, który w dużej mierze decyduje o przyjęciu na studia. Opisuje się w nim  jakie studia chce się podjąć, co zaważyło na takim wyborze, jaką literaturę przedmiotu się czyta, jakie się ma pasje, plany na przyszłość, czy angażowało się w jakieś organizacje, kluby, wolontariaty  w szkole i poza nią  itd. Należy także opowiedzieć o przebytych „work experience” i ich znaczeniu dla wybranego kierunku studiów– a wszystko ma nie przekraczać 4 tys. znaków, ze spacjami włącznie! No i oczywiście, taki list musi być jedyny w swoim rodzaju i bardzo indywidualny tak, aby skierować uwagę rekrutujących  pracowników uczelni właśnie na nas!  To jeszcze nie cała trudność: aplikuje się do pięciu uczelni, w każdej z nich kierunki studiów troszkę się różnią, a Personal Statement może być tylko jeden. Należy więc w nim, bardzo dyplomatycznie, pogodzić wszystkie uczelnie i kierunki i sprawić, żeby wszędzie pasował. 

Napisanie Personal Statement  nie kończy jeszcze procesu aplikowania.  Należy jeszcze wypełnić długą  aplikację UCAS  (Universities and Colleges Admissions Service), dołączyć listy z rekomendacjami od nauczycieli, oceny z AS i  wysłać całość – mniej więcej do końca października. Potem czeka się nerwowo na oferty uczelni. Szczęściarze nie mogą się jednak cieszyć do końca, bo przyjęcie jest uwarunkowane tym, czy osiągniemy wymagane przez uczelnię oceny A-levels, z drugiej połowy angielskiej matury, którą zdaje się się pod koniec ostatniej klasy (Year 13)!  Warunki podane są bardzo precyzyjnie: uczelnia wyszczególnia przedmioty i podaje wymaganą ocenę. Jak więc widać, trzeba się jeszcze bardzo rzetelne uczyć na bieżąco!   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz