Łączna liczba wyświetleń

sobota, 26 kwietnia 2014

Dwa dni w Warszawie

No i dzisiaj już lecę z powrotem do Anglii, a muszę przyznać, że po przyjeździe do domu trochę się rozleniwiłam, a tu trzeba wracać do pracy. Dam jakoś radę. W piątek i w sobotę byłam w Warszawie. W piątek przedpołudniem pogoda dopisałam i udałam się na spacer na Nowe Miasto w Warszawie, gdzie nigdy nie byłam, i którym się absolutnie zachwyciłam :) Może później zamieszczę jakieś zdjęcia. Natomiast, o ile dzisiejsza stolica mi się podoba, o ile nieporównywanie piękniejsze musiała być przed wojną, nawet nie mogę sobie tego wyobrazić, skoro podobno przypominała "Paryż wschodu" Musze w ogóle przyznać, że Warszawie jako stolicy europejskiej nic nie brakuje do innych stolic europejskich, to się robi naprawdę ładne miasto z ciekawą (choć smutną) historią. Po południu uczestniczyłam w mini przyjęciu zorganizowanym u Ambasadora Brytyjskiego dla osób powiązanych z organizacją Stypendiów BAS i dla samych stypendystów. Byłam trochę zdenerwowana, bo nigdy w czymś takim nie uczestniczyłam, ale ostatecznie przyjęcie okazało się bardzo ciekawe i było szansą do porozmawiania z wieloma ciekawymi osobami. Bardzo się cieszę, że się wybrałam, bo będzie co wspominać... Później trochę może zobaczyłam też Warszawę nocą ;)
W sobotę odbywały się kwalifikacje BAS na przyszłe dwa lata szkolne. Przyjechały osoby w całej Polski. A my, jako stypendyści, mieliśmy za zadanie opowiadać im o naszych doświadczeniach. Muszę przyznać, że gratuluję wszystkim, którzy się dostali. Nie wiem, jakie będą wyniki kwalifikacji, ale niezależnie od tego poznałam mnóstwo bardzo ciekawych ludzi i chcę im wszystkim życzyć powodzenia!!! No i trzymam kciuki! To niesamowite, ile osób jest zaangażowanych w te stypendia i jak to się rozszerza z roku na rok.
A teraz właśnie będę wyjeżdżać z domu na lotnisko, więc będę pisać troszkę rzadziej, ale czekajcie na wiadomości ode mnie, bo na pewno się będą pojawiać :)

wtorek, 22 kwietnia 2014



Ten o rozwoju szczególnie mi się podoba :)




Święta, święta i po świętach

Święta, święta i po świętach, to chyba taki cytat, który każdy Polak przytacza bardzo często, ale coś w tym jest. Tak więc czas ponownie zabrać się do pracy.
Ja jeszcze chciałam się z Wami podzielić pewnymi zdjęciami z ulicy Tatrzańskiej, w Krakowie. Otóż przed świętami byłam w Krakowie i wybrałam się na spacer na Stare Podgórze. Ja czasami po prostu miewam różne dziwne i ciekawe pomysły i zachciało mi się tego Podgórza. Poszłam tam w poszukiwaniu rotundy św. Bartłomieja, ale zamiast niej (przy parku Bednarskiego) znalazłam ulicę Tatrzańską, która swoją stromością aspirowała niemal do ulic San Francisco ;) Ale nie to było w niej wyjątkowe, otóż dosyć niedawno w ramach jakiegoś happeningu ( a na Podgórzu działa wiele różnych organizacji działających by zachować charakter Podgórza), na ulicy tej wymalowano różnymi kolorami różne życiowe sentencje. Niektóre z nich uznałam za bardzo trafne, więc chciałam je tutaj zamieścić.

środa, 16 kwietnia 2014

Święta w domu...

Tak bardzo dużo się ostatnio wydarzyło i tak szybko czas leciał, że sama już nie wiem gdzie zacząć... Teraz jestem w domu, w Polsce i jak to w domu - odpoczywam. To jest taka niesamowita sprawa, że nie ważne jak daleko jedziemy i jak długo tam jesteśmy, to u siebie zawsze możesz odpocząć. Ja doceniam także Polskę i Polaków w ogóle, bo wydaje mi się, że jesteśmy bardzo silnym narodem i ja to właśnie bardzo cenię. Niedawno rozmawiałam z pewną Brytyjką i ona trochę skrytykowała podejście rządu Brytyjskiego do emigrantów z Polski i powiedziała, że Polacy są po prostu "survivors" i, że przetrwaliśmy już wiele. Tę właśnie cechę uważam za bardzo ważną i charakterystyczną dla nas, ale co zaskakujące, dopiero po wyjeździe na dłużej zaczęłam dostrzegac tą polską zaradność. Dopiero jak przez dłuższy czas mnie nie było w Polsce, zaczęłam to dostrzegać i troszkę więcej o naszej polskiej specyfice myśleć.

Po powrocie spotkałam się ze znajomymi z gimnazjum i z liceum - poczułam się trochę tak, jakby czas się cofnął. Przede wszystkim jednak, miałam moment, aby troszeczkę pomyśleć na spokojnie na temat egzaminów, studiów, kierunków.   W dalszym ciągu mnie to przeraża, ale każdy z mojego rocznikajest tutaj w takiej samej pozycji: z wielu rozmów wynika, że mało osób wie na pewno co chcą robić w przyszłości. Wiem tylko, że coś wymyślę, i że będzie dobrze :)

Niedługo, bo już od połowy maja zaczynają się egzaminy i bardzo napięty okres, więc przez chwilę mogę mniej pisać i bardzo proszę, żebyście wszyscy trzymali za mnie kciuki. Angielska matura jest jakby rozłożona na dwa lata: seria egzaminów w tym roku oraz seria w przyszłym. Czeka mnie więc cały maj egzaminów, łacznie z egzaminem z języka polskiego, bo zadeklarowałam, że chcę taki zdawać.

Przed wyjazdem w Mayfield działo się bardzo dużo. Po pierwsze wybrałyśmy się z koleżankami na wycieczkę do Londynu i spędziłyśmy bardzo miłą sobotę zachowując się zupełnie jak turystki. Pogoda też nam dopisała, bo świeciło piękne słońce. Wdrapałyśmy się na szczyt The Monument i oglądałyśmy panoramę Londynu. Potem przeszłyśmy Tower Bridge w obie strony. Następnie zrobiłyśmy sobie piknik w Hyde Park i wynajęłyśmy tzw "Borris Bikes", czyli tanie rowery miejskie do wynajęcia, które wprowadził właśnie obecny burmistrz Londynu kontrowersyjny i ekscentryczny Borris Johnson, :) Chwała mu za te rowery!

Zostałą też wybrana na Prefekta na przyszły rok szkolny, z czego jestem dumna, bo jest to całkiem osiągnięcie. Może nie do końca wyglądamy  jak Prefekci w Harrym Potterze, ale pozycje te trochę szacunku budzą w szkole. Ja zostałam Charity Prefect, czyli będę się zajmowała akcjami i inicjatywami charytatywnymi na terenie szkoły. Na czym to będzie dokładnie polegało jeszcze nie do końca wiem.

Na tym kończę, chciałam Wam wszystkim życzyć Wesołych i rodzinnych Świąt i trochę odpoczynku, żeby nabrać sił i iść dalej!
Gratuluję też wszystkim, którzy dostali się na tegoroczne rozmowy kwalifikacyjne BAS. Z niektórymi będę miała okazję zobaczyć się w sobotę w Warszawie :)