Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 29 września 2013

Herbata z mlekiem...

Zapewne wszyscy wiemy o typowo brytyjskiej tradycji picia herbaty z mlekiem, przez większość świata postrzeganej jako niezbyt apetyczna. Ja sama, w Polsce nie tknęłabym herbaty z mlekiem, a na samą myśl, niedobrze mi się robiło, no bo jak tu pić herbatę z MLEKIEM??? A tu, proszę, przykład, że jednak gusta się zmieniają. Oto Asia dzisiaj rano wstała i z własnej woli zrobiła sobie i wypiła herbatę z mlekiem :) Tak więc pojona tego typu napojem przez 4 tygodnie wreszcie się przyzwyczaiłam i... nawet mi to smakuje. Dodam jeszcze, że to wcale nie mit i Brytyjczycy naprawdę piją mnóstwo herbaty, która jest pyszna i mocniejsza niż ta polska. W kuchni mają nawet obok normalnego kranu (zazwyczaj) drugi kran, który cały czas ma zagotowaną wodę, tak, że można robić herbatę bez gotowania wody w czajniku. Genialny wynalazek!!!

sobota, 28 września 2013

Własnoręczne robótki...

Muszę się jeszcze pochwalić, że dzisiaj rano uczestniczyłam w kursie robienia biżuterii i udało mi się stworzyć moje pierwsze, osobiste, zrobione całkowicie samodzielnie kolczyki. Chociaż może wyglądają bardzo prosto, to jednak wszystkie zapięcia były robione i dopasowywane przeze mnie osobiście,a projekt samych kolczyków był zmieniany kilka razy. To wcale nie takie proste, bo kolczyk musi być zbalansowany, wydłużający itd... A oto efekt:


Wizyta w brytyjskim parlamencie…

Wczoraj w ramach przedmiotu Politics cała nasza „polityczna” grupa wybrała się do brytyjskiego parlamentu. Mogliśmy się poczuć  jak MP, czyli tutejszy poseł, stojąc w sali, w której David Cameron regularnie siada (tej z zielonymi siedzeniami- polecam sprawdzić w googlach), i jednocześnie jak Member of the House of Lords, czyli taki senator( tylko znacznie bardziej prestiżowy, bo mianowany osobiście przez królową) w sali House of Lords (tej z czerwonymi siedzeniami). Mogliśmy podziwiać skrzynki na pocztę poszczególnych MP (cóż za niesamowite uczucie postać sobie obok skrzynki pocztowej Davida Camerona-od razu się podnosi poziom pewności siebie J), złoty tron królowej,  historyczne części Parlamentu, czyli po prostu politykę brytyjską „od kuchni”. Pomyśleć tylko, ile historycznych decyzji i wydarzeń miało tutaj miejsce, a potem pomyśleć, że miałam okazję pochodzić po tej samej podłodze-bezcenne. Niesamowicie się czułam, mogąc w tym uczestniczyć, bo, po pierwsze, normalne grupy turystów raczej tutaj nie mają dostępu, a po drugie, to polityka brytyjska jest fascynująca. Nie mówiąc już o tym, że pani przewodnik opowiedziała nam wszystkie możliwe anegdotki, ale nawet udzieliła nam trochę informacji na temat obowiązujących tu protokołów (żeby się wszyscy nie pozabijali ;) )Pierwsza zasada wszyscy się nawzajem tytułują:
Honorable Lady, lub Honorable Gentelman !!!

No i po raz pierwszy od dwóch lat miałam okazję być w Londynie i przypomnieć sobie, że coś takiego jak cywilizacja jednak istnieje J Niestety, nie było zupełnie czasu na jakiekolwiek zdjęcia, pomijając fakt, że nie wolno było ich nigdzie robić L Ale udało mi się czekając w kolejce do prześwietlenia przez służby bezpieczeństwa zrobić zdjęcie piątkowo-porannej, londyńskiej panoramie.

wtorek, 24 września 2013

Dziękuję

Dzisiaj liczba wejść na mojego bloga przekroczyła 2000 (nie licząc moich, oczywiście :) )!!! Dziękuję wszystkim, którzy znajdują chwilkę i czytają, jesteście dla mnie ogromnym wsparciem. Cieszę się, że mogę się z wami dzielić moimi przeżyciami. Miłego wieczoru!

niedziela, 22 września 2013

Noc, kiedy miasteczko zmienia się nie do poznania...

Jest jedna taka noc w roku kiedy spokojne, brytyjskie miasteczko zmienia się nie do poznania. Na ulicach królują kościotrupy, piraci, historyczne postacie tańczące w rytm bębnów a wszystko to wśród spowijającej okolicę mgły. Zaczyna się od paradnego przejścia wzdłuż ulic z pochodniami. Punktem kulminacyjnym jest tradycyjne, historyczne palenie krzyży, a wszystko kończy się w wesołym miasteczku. To chyba jedyna taka okazja, żeby przeżyć to wszystko naraz czyli... Mayfield Carnival Bonfire Night 2013!!!  Robi ogromne wrażenie. Sama tradycja nawiązuje do Gunpowder Plot i Guya Fawkes, ale w Mayfield występuje w specjalnym, lokalnym wydaniu!!! Niesamowita atmosfera: jarmark połączony z czymś historyczno-legendarnym.






I po raz kolejny sobotnia popołudniowa wyprawa do Tunbridge Wells po... PŁYN DO PŁUKANIA!

Muszę jeszcze przy okazji dodać, że, oczywiście, pokusiłam się jeszcze także na inne rzeczy po drodze.



wtorek, 17 września 2013

Brytyjski system parlamentarny

Na moich lekcjach w ramach przedmiotu Politics powoli odkrywam uroki brytyjskiego parlamentu i, muszę przyznać, że jest to chyba jedna z moich ulubionych lekcji. Dzisiaj na przykład omawialiśmy wszystkie referenda, które się do tej pory odbyły w UK. W porównaniu do polskiego WOS-u jednak, to jest to zupełnie co innego. Uczenie polega bardziej na koncentrowaniu się na jednej kwestii i omawianiu jej ze wszystkich możliwych perspektyw, w Polsce to jest raczej pędzenie z materiałem. Wszystkie lekcje są bardziej dyskusjami niż wykładami (Wow!!!). Tak mi się jakoś zebrało na refleksje... Po prostu zupełnie inne systemy szkolnictwa.

niedziela, 15 września 2013

Jeżyny, jeżyny...

Dzisiejsze popołudnie spędziłam na pieczeniu z koleżankami pysznych babeczek z jeżynami. Co wcale nie było takie proste, szczególnie w mim przypadku bycia "antytaleńciem" kulinarnym, ale jakoś podołałam. Aczkolwiek muszę przyznać, że była to cała przygoda... Ponieważ okolica słynie z ogromnej ilości krzaków jeżynowych, to postanowiłyśmy z koleżankami pozbierać trochę i upiec z nich muffinki. No cóż, niezbyt polecam łażenie po krzakach, ponieważ całe ręce mam pokłóte a za paznokciami fioletowo :) ale za to cały czas sobie powtarzałam jakie te owoce muszą być ekologiczne-prosto z serca angielskiej wsi, później zabrałyśmy się za ich pieczenie w tzw. "common roomie". Po wielu dyskusjach, udało się :) Co za radość!!! To niesamowite przeżycie pokroić muffinki na kawałki, zwołać cały "house", rozczęstować wszystkie, po czym poczuć się świetnie przemycając do swojego pokoju swoją własną nietkniętą muffinkę :) Jeśli tylko ktoś by sobie życzył przepis, to chętnie prześlę mailem :)






Modernistyczny klasztor

Chciałabym też trochę opisać nowe Sixth Form Centre, w którym uczą się najstarsze, czyli 12 i 13ste roczniki (a wśród nich ja), ponieważ jest to chyba najbardziej nowoczesne miejsce na szkołę, jakie mogę sobie wyobrazić. Otóż jest to stary budynek średniowiecznego klasztoru, który został w tym roku odremontowany w minimalistyczny i modernistyczny sposób od środka, a z zewnątrz ciągle wygląda jak średniowieczna budowla. Są tutaj klasy z komputerami i tzw "whiteboards"-inteligentnymi tablicami", których (SZOK!!!) używają wszyscy nauczyciele :) Jest też tzw. "study space", miejsce dla każdej uczennicy, w którym może się indywidualnie uczyć, czyli po prostu ogromne biurko tylko do twojej dyspozycji. Jest też common room dla uczennic, w którym znajduje się ogromny telewizor (takie właściwie kino domowe), miękkie sofy, wielkie poduchy do siedzenia i aneks kuchenny, w którym można sobie robić np. herbatę i jeść przekąski (a na lekcjach można pić!!!). To nasze nowe Sixth From Centre otwiera się oficjalnie dopiero pod koniec miesiąca, ale już z niego korzystamy :) i wszystkie je uwielbiamy.

sobota, 14 września 2013

Niby tylko 5 funtów, a ile szczęścia...

Dzisiaj też zarobiłam moje pierwsze brytyjskie pieniądze poprzez... pracę na tzw. "zmywaku" w szkolnej kuchni. W weekendy dosyć często uczennice mogę sobie w ten sposób dorobić i postanowiłam dołączyć do tych "przedsiębiorczych" :) Ale, wcale nie było to takie proste, bo, musiała przejść kurs "Basic Hygiene when Handling Food" i dostać specjalny certyfikat. Było warto, bo umiem już uruchamiać wyparzarkę, zmywarkę itd.,a w końcu nigdy nie wiadomo, jakie umiejętności mogą się człowiekowi przydać w przyszłości. A co kupię za moje świeżo zarobione 5 funtów? Jeszcze sama nie wiem, musi to być jakaś specjalna przyjemność, ale po dzisiejszym... na pewno nie JEDZENIE!!!

Bardzo brytyjska szkoła

Właśnie wróciłam z historycznej wycieczki po szkole. Dobrze wiedzieć, że w pracowni komputerowej była komnata Elżbiety I, pod dywanem w jadalni mieści się średniowieczna studnia z X wieku, właścicielem Old Palace-czyli budynku, w którym mieści się dzisiaj kaplica i Sixth Form Centre (czyli klasy roczników 12 i 13, do których należę), był Lord Thomas Gresham-założyciel brytyjskiej giełdy i Bank of England, a w dodatku szkoła posiada też tak ciekawe artyfakty, jak .... akcesoria do jazdy konnej królowej Wiktorii... :)

wtorek, 10 września 2013

Źeński Hogwart...

A czy kiedykolwiek wspomniałam, że mieszkam i uczę się w budynkach z XIV-ego wieku, z duszą i historią? To prawie taki źeński Hogwart, tylko, że bez magii, albo przynajmniej z innym rodzajem magii :) Wśród szkolnych budynków jest piękna kaplica z XIV wieku wybudowana przez Arcybiskupa Canterbury, który miał tutaj swoją siedzibę. I jest to niewątpliwie miejsce z charakterem. To przywilej móc tutaj przebywać, ponieważ szkolne budynki są otwarte dla publiki tylko jeden dzień w roku. Nie mówiąc już o liczbie tajemnych przejść, korytarzy, korytarzyków i dziedzińców. Przez resztę czasu są używane tylko przez szkolną społeczność. Zamieszczam kilka moich własnych (średnich technicznie zdjęć), polecam "wygooglowanie" sobie więcej informacji na temat szkoły, i obiecuję, że będę zamieszczać więcej zdjęć :)



niedziela, 8 września 2013

Śpiewać każdy może itd. ...

Dzisiaj dołączyłam do niedzielnego chóru kościelnego i przez równą godzinę zdzierałam sobie gardło na łacińskich i angielskich pieśniach sakralnych :) oraz próbowałam sobie przypominać jak czytać nuty. To tutaj w szkole bardzo duża rzecz, więc może aż tak szybko mnie nie wyrzucą. Zobaczymy, ile wytrzymam. Jak zawsze trzymajcie, proszę, kciuki!!! Tak poza tym, to jeszcze pływałam na basenie, przy tak pysznym jedzeniu, jakie tutaj jest muszę uczynić pływanie rzeczą regularną :) A teraz zabieram się do pracy domowej, którą, oczywiście, zostawiam na ostatnią chwilę ;) A tu, proszę, dowód na to, że chór jest tutaj dużą sprawą

sobota, 7 września 2013

Popołudnie w Tunbridge Wells

Zamieszczam parę zdjęć z Royal Tunbridge Wells, miasteczka położonego malowniczo w hrabstwie Kent, które swoją nazwę zawdzięcza królewskim łaźniom, które się tam kiedyś mieściły :) I, zaskakująco, świeciło SŁOŃCE!!!





piątek, 6 września 2013

Weekend!

Pierwszy tydzień zajęć już za mną, chociaż wydaje się, jakby trwał wieczność... Bo długich rozważaniach wybrałam wreszcie moje pięć przedmiotów i mam nadzieję, że uda mi się ich trzymać: Maths, Economics, Politics, French (co jest małym wyzwaniem, ponieważ muszę wszystko tłumaczyć "w głowie" z francuskiego na polski i dopiero z polskiego na angielski) i Religious Studies (czyli filozofia i etyka). Zobaczymy, jak sobie z tym wszytskim dam radę.
Weekend spędzamy w internacie co, w moim odczuciu, nie do końca jest weekendowe, ale na pewno się przyzwyczaję :) Dzisiaj czeka mnie kurs samodzielnego robienia prania (naprawdę mi się przyda) i wycieczka do Tunbridge Wells, więc trochę może odpocznę.Dostałam też bardzo ciekawe zadanie: do poniedziałku mam do przeczytania książeczkę o brytyjskim Parlamencie na Politics, co bardzo mnie cieszy, bo lepiej coś tam jednak wiedzieć o kraju, w którym się mieszka. Miłego weekendu!!!

poniedziałek, 2 września 2013

Początki bywają trudne lub.... nie aż tak trudne- wszystko zależy od wprowadzenia

Niewiele mogę jeszcze napisać o moich lekcjach tutaj, bo zaczynają się tak naprawdę dopiero od czwartku. Niewiele mogę napisać o młodych  Brytyjkach, bo jeszcze się z nimi nie widziałam (przyjeżdżają dopiero jutro). Mogę za to napisać o przywitaniu nowych uczniów z zagranicy i całym programie, który im pomaga (ze mną włącznie). Jeszcze nigdy, chyba, w moim całym życiu, przyjeżdżając do nowej szkoły nie doznałam tyle ciepła, wsparcia, wprowadzenia, oprowadzania ( a jest po czym). Czuje się dopieszczona i otoczona troską. Wprowadzanie w szkolną rutynę jest bardzo stopniowe i na wszystko jest czas, jest mnóstwo osób, które są gotowe odpowiadać na wszystkie pytania- nawet te najdziwniejsze. Jest wspólna gorąca czekolada po dziewiątej wieczorem. Są gry i quizy. Jest pierwsza zasada, ogłoszona specjalnie dla nas-dziewczyn spoza Wielkiej Brytani w przemówieniu Pani Dyrektor:
"When in doubt-SMILE!" :)
I jest też wprowadzanie tej zasady w życie przez mnóstwo pięknych uśmiechów i odpowiadanie na te niepewne uśmiechy-uśmiechami oczywiście :)
To wszystko jest zupełnie inne od tego, jak do tej pory wyglądały moje szkolne początki- czyli po prostu rzucanie ucznia na głęboką wodę, straszenia go na wszystkie sposoby i mówienia mu, że braku zadawania jakichkolwiek pytań. Aczkolwiek ja kocham wszystkie moje szkoły, w których do tej pory byłam i we wszystkich sobie poradziłam. Pozwalam sobie tu tylko na małe porównanie, bo do brytyjskiego traktowania nie jestem chyba, na razie, przyzwyczajona :)
Trzymajcie kciuki za początków ciąg dalszy.