Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 2 września 2013

Początki bywają trudne lub.... nie aż tak trudne- wszystko zależy od wprowadzenia

Niewiele mogę jeszcze napisać o moich lekcjach tutaj, bo zaczynają się tak naprawdę dopiero od czwartku. Niewiele mogę napisać o młodych  Brytyjkach, bo jeszcze się z nimi nie widziałam (przyjeżdżają dopiero jutro). Mogę za to napisać o przywitaniu nowych uczniów z zagranicy i całym programie, który im pomaga (ze mną włącznie). Jeszcze nigdy, chyba, w moim całym życiu, przyjeżdżając do nowej szkoły nie doznałam tyle ciepła, wsparcia, wprowadzenia, oprowadzania ( a jest po czym). Czuje się dopieszczona i otoczona troską. Wprowadzanie w szkolną rutynę jest bardzo stopniowe i na wszystko jest czas, jest mnóstwo osób, które są gotowe odpowiadać na wszystkie pytania- nawet te najdziwniejsze. Jest wspólna gorąca czekolada po dziewiątej wieczorem. Są gry i quizy. Jest pierwsza zasada, ogłoszona specjalnie dla nas-dziewczyn spoza Wielkiej Brytani w przemówieniu Pani Dyrektor:
"When in doubt-SMILE!" :)
I jest też wprowadzanie tej zasady w życie przez mnóstwo pięknych uśmiechów i odpowiadanie na te niepewne uśmiechy-uśmiechami oczywiście :)
To wszystko jest zupełnie inne od tego, jak do tej pory wyglądały moje szkolne początki- czyli po prostu rzucanie ucznia na głęboką wodę, straszenia go na wszystkie sposoby i mówienia mu, że braku zadawania jakichkolwiek pytań. Aczkolwiek ja kocham wszystkie moje szkoły, w których do tej pory byłam i we wszystkich sobie poradziłam. Pozwalam sobie tu tylko na małe porównanie, bo do brytyjskiego traktowania nie jestem chyba, na razie, przyzwyczajona :)
Trzymajcie kciuki za początków ciąg dalszy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz