Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 26 listopada 2013

Urodziny...

Wstawiam tylko krótką notatkę na temat tego, że wczoraj były urodziny Karoliny :) z okazji których upiekłam własnoręcznie, z Julką, pyszny tort!!! Tort był waniliowy, przekładany powidłami i oblany czekoladą i wszystkim bardzo smakował. Może kiedyś zrobię powtórkę :)

sobota, 23 listopada 2013

Sezon łyżwiarski rozpoczęty...

Dzisiaj wracam właśnie z całodniowej wycieczki do Guildford :), na której oficjalnie otworzyłam w tym roku sezon łyżwiarski. Muszę przyznać, że jeździło się dosyć dobrze, aczkolwiek łyżwiarstwo wśród Brytyjczyków raczej kuleje, co by znaczyło, że chyba na zachodzie sztuka ta jest na wyginięciu :) Poza tym miałyśmy jeszcze trochę czasu na zakupy -między innymi miałyśmy za zadanie kupić prezenty na "Secret Santa"-czyli Mikołajki :)
Z Karoliną :)

piątek, 22 listopada 2013

Harry Potter i Oxford

Wczoraj nasza szkoła gościła w swoich murach dziekana Christ College w Oksfordzie. Sam dziekan miał przemowę, w której odpowiadał na pytanie: "Czy warto pójść a uniwersytet?". Oczywiście łatwo było przewidzieć, jaka była puenta. Natomiast opowiadał też trochę o samym Oxfordzie, i to było bardzo ciekawe :) Christ College jest to jednym z najstarszych i w googlach wygląda pięknie (polecam sprawdzić). Dziekan powiedział też, że bardzo popularna (zarówno wśród  turystów jak i  studentów) jest też jadalnia, w której kręcono... Harrego Pottera. A więc: śnieg padający ze sklepienia, sowy latające dookoła i Dumbledore wygłaszający przemówienie to po prostu... Oxford ;)

poniedziałek, 18 listopada 2013

Międzynarodowa kolacja

Wczorajszy dzień był zdecydowanie dniem gotowania. W ramach "kolacji międzynarodowej" każda z uczennic spoza Anglii miała za zadanie przygotować jakieś typowe potrawy ze swojego kraju. Do dyspozycji miałyśmy ogromne, szkolne studio do gotowania i te składniki, jakie tylko dało się zdobyć :) My (Karolina, Julka i ja) przygotowałyśmy ok. 120 pierogów ruskich. Miałyśmy mały problem po drodze, bo nie było nigdzie sera, a jak już zdobyłyśmy go, to się okazało, że jest to ser wiejski, a nie twarożek. Mimo wszystko, nie poddałyśmy się i zrobiłyśmy nadzienie z sera wiejskiego, ziemniaków, cebuli i pieprzu. Podałyśmy nasze pierogi ze skwarkami z cebuli i... okazało się, że nasze pierogi stały się hitem!!! Wszystkim ogromnie smakowały, aczkolwiek muszę przyznać, że pracy było dużo. Oprócz pierogów na stole królował kurczak po chińsku z warzywami, meksykańskie Guacamole, niemiecka zupa, belgijska tarta czekoladowa i lody. A wieczór też okazał się bardzo miły, bo wszyscy gadali i śmiali się. Puenta z tej historii jest taka, że nigdy nie wiadomo, jakie umiejętności się w życiu przydadzą i że trzeba umieć przygotować co najmniej jedno popisowe danie.

PPE Weekend

Nie odzywałam się przez weekend, bo spędziłam właśnie dwa dni w Londynie na takiej konferencji dla uczniów, a właściwie kursie, który miał nam pokazać na czym dokładnie polega studiowanie PPE (czyli Politics, Philosophy, Economics) na Oxfordzie. PPE jest kierunkiem bardzo obleganym i popularnym, a że kończył go nasz szanowny Minister do Spraw Zagranicznych, i ja postanowiłam poznać, o co w tym chodzi. I...wracam zachwycona. Dwa bardzo intensywne dni, ale poznałam naprawdę interesujących ludzi z naprawdę słynnych szkół, mam wyobrażenie, na czym mniej więcej ten kurs polega i jakie jest podejście, a także jestem naprawdę zainteresowana samym materiałem. Kurs prowadzony był przez absolwentów wyżej wymienionego kierunku na Oxfordzie i obejmował zajęcia z Polityki, Filozofii i Ekonomii oraz zajęcia interdyscyplinarne ze stosunków Afryka-Europa. W ramach Filozofii rozmawialiśmy na temat personal identity, nie było to dla mnie jakoś ogromnie fascynujące, ale "Game Theory" z ekonomii i "Constitution making" z polityki zdecydowanie to zrekompensowały :) (Polecam zainteresować się equilibrium Nasha bardzo ciekawa sprawa i bardzo ciekawy film nakręcony o samym Nashu). Poza tym na zajęciach interdyscyplinarnych mieliśmy "Szczyt Afryka-Europa" i muszę przyznać, że Botswana, którą reprezentowałam wyszła z niego zwycięską ręką :) W dodatku miałam okazję po zajęciach chociaż odrobinkę się przejść po Londynie i zrobić małe zakupy :)
Czerwona budka, oczywiście

Londyn wieczorem... Pięknie przystrojony

Regent Street


wtorek, 12 listopada 2013

Wieczór karierowy...

Wiem, że "wieczór karierowy" brzmi dosyć dziwnie, ale właśnie w takim "Careers Evening" miałam okazję wczoraj uczestniczyć. Od czasu do czasu szkoła zaprasza różne ciekawe osobistości z różnych branż, które opowiadają trochę o swojej pracy, odpowiadają na nasze pytania i doradzają, jakie studia wybrać, żeby pracować w danej dziedzinie. W ten poniedziałek akurat było o "PR", więc postanowiłam się wybrać, chociaż nie jestem jakoś super szczególnie tym zainteresowana. I muszę przyznać, że wystąpienia zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Chyba największym zaskoczeniem było to, że jeśli chcesz studiować PR, to raczej nie studiuj tego na uniwersytecie. Co zamiast tego? Historia, polityka, ekonomia, stosunki międzynarodowe, a nawet inżynieria i przede wszystkim ogromne zdolności pisarskie. No cóż, zawsze to ciekawa opcja i coś do pomyśłenia... :)

niedziela, 10 listopada 2013

Tutejszy 11 listopada

My, Polacy mamy nasz 11 listopada, ale Anglicy też nie zapomnieli o tym święcie i od soboty do poniedziałku obchodzimy tzw. "Rememberance Weekend" czyli weekend poświęcony pomięci poległych w I wojnie światowej. W ramach tego dzisiaj byłam na oficjalnych obchodach tego święta w wiosce, które polegały głownie na tym, że odbyło się oficjalne błogosławieństwo i oddanie czci zmarłym, co było, muszę przyznać,  wzruszające i podniosłe. A przez cały weekend i jeszcze jutro wszyscy noszą przy marynarkach i kurtkach specjalnie zakupione czerwone maki w postaci "pins"-broszek. Nawet ponoć książe William i księżna Kate pojawili się w Londynie z tymi właśnie "poppy pins".
Tak to mniej więcej wygląda... :)

sobota, 9 listopada 2013

Piątek wieczór

Oj, działo się wczoraj w internacie. Nie dość, że obchodziłyśmy jedne urodziny i z tego powodu załatwiłyśmy pyszny czekoladowy tort dla solenizantki, to jeszcze ja częstowałam polskimi krówkami przywiezionymi z domu, które wszystkim bardzo smakowały :)

niedziela, 3 listopada 2013

Już w szkole...

Dojechałyśmy już do szkoły, aczkolwiek muszę przyznać, że nie obyło się bez małych przygód. Lot przebiegł gładko i przyjemnie. Prawdziwe komplikacje pojawiły się już na ziemi, kiedy okazało się, że połowa pociągów na trasie Gatwick Airport-Mayfield, którymi planowałyśmy jechać nie jeździ ze względu na zeszłotygodniową wichurę. Do szkoły szczęśliwie dojechałyśmy, ale podróż zamiast zająć nam około półtorej godziny zajęła 3 i pół. Zamiast szybkimi pociągami jechałyśmy bardziej lokalnymi autobusami (aż trzema plus dwoma pociągami), po drodze przejeżdżając przez mnóstwo miejscowości, o których nie miałyśmy nawet pojęcia, że istnieją :) W ostatnim autobusie poznałyśmy nawet polskiego kierowcę, który specjalnie dla nas zatrzymał autobus  na poboczu i wysadził nas pod samą szkołą, żebyśmy nie musiały iść :)

sobota, 2 listopada 2013

Wracam do Mayfield

Już jutro lecę do Mayfield. Właśnie jestem na etapie pakowania walizki :) Pobyt w domu był super i bardzo odpoczęłam, ale już czuję, że czas wracać do pracy, bo ja już raczej mam taki charakter, że za długo nie mogę siedzieć bezczynnie.  Cały czas muszę  coś robić.  Ogromnie dziękuję mojej klasie w krakowskim V LO za bardzo ciepłe przyjęcie :) i  mojej rodzince, za ogromne wsparcie. Będę tęsknić, ale przyjeżdżam już w grudniu.